.jpg)
Weekendy z artystami
Życie grup zawodowych o mniej stabilnych dochodach także w Wietrznym Mieście nie należy do najłatwiejszych. Jak żyją tu artyści w czasach zarazy? W mediach nie pojawiają się ogłoszenia o spotkaniach z udziałem znanych postaci życia polonijnego. Organizacje nie urządzają spotkań z udziałem publiczności, nie ma pikników w plenerze. Nie słychać o zajęciach sportowych dla młodzieży. Do niedawna impreza powyżej 50 osób należała do niedozwolonych. Gdy wieczorem w budynku apartamentowym słychać było rytm, muzykę, śmiechy, sąsiedzi informowali władze sanitarne lub policję. Wciąż trzeba wyciszać odgłosy biesiady, nawet, jeśli ilość obecnych włącznie z gospodarzami nie przekracza apostolskiego (chodzi o 12 osób) zgromadzenia. Z okazji rocznicy urodzin albo innych specjalnych okazji zdarza się zaprosić artystów. Impreza należy wtedy do wyjątkowo udanych; krewkim sąsiadom otwieramy drzwi aby dołączyli do zabawy. Gdy już dołączą, natężenie emocji przestaje przeszkadzać. Wspólna zabawa znaczy więcej niż spokojne trwanie ze smartfonem przy uchu albo przy konsoli. W wolno stojącej rezydencji na przedmieściach łatwiej celebrować okazje z występami artystów. Bezpieczeństwo sąsiedzkie zapewnia odpowiednia odległość od innych posesji. Artyści realizują scenariusz bez obaw o kontrolę dystansu. Gdy zabawa się rozkręca w ruch idą akcesoria. Zamiast codziennych coraz mniej lubianych maseczek, zakładamy artystyczne weneckie maski. Są japońskie wachlarze, fantazyjne łuki, atrapy dawnej broni. Przydaje się balkon dla Julii, podkład muzyczny dla Romeo, a potem obszerna fińska sauna. Pełne wyposażenie przybytku sprzyja uwolnieniu emocji. W saunie można wygładzić defekty skóry. Wyprawy weekendowe z udziałem artystów mają wiele zalet. W miejsce kontrolowanych dystansów pulsuje kontakt ze sztuką, artystów nie trzeba długo namawiać, pracują ustawicznie nad nowym repertuarem. Niedawno obejrzeliśmy sztukę "Gry miłosne" w reżyserii Mariusza K. Kotowskiego. Inna grupa artystów pracuje nad „Zemstą” Aleksandra Fredry. Chwała im, że pomyśleli o klasyce. Artyści na emigracji... O czym marzą? O spotkaniu z dużą ilością fanów, z publicznością. Widzom pozostaje przybyć i pamiętać o kwiatach i brawach na bis. Tymczasem ten, kto mieszka w apartamencie, może wynająć salę bankietową albo jacht z obsługą i zaprosić artystów. Warto próbować, póki lato trwa. Według Anny Marii Jopek: ”życie po to jest, żeby pożyć”... I dać żyć innym.
_738f35.jpg)
Barbara Marta Żmudka
Archiwum
- » Bohaterowie stanu
- » Nieposluszenstwo
- » Byc Polakiem
- » Cobra w samochodzie
- » Altany w ogrodach
- » Dylematem w kase
- » Przezycia po paradzie
- » Goscie Parady
- » Kielbasa a sprawa polska
- » Pozostac radnym
- » Jajka, piskleta i my
- » Aby pozyc...
- » Przed parada
- » Blaski i cienie emigracji
- » Potopy
- » Pora na doktora
- » Narty i kijki
- » I po balu...
- » Zemsta Sw. Walentego
- » Azurowe budzety
- » Temida z pedzlem
- » Zima w miescie
- » Waga korzenia
- » Zyczenia do spelnienia
- » Kongresman moze byc nasz!
- » Natura
- » Swieta z turkiem...
- » Pieniadz w kryzysie
- » Wybory
- » Droga
- » Kultura na medal
- » Relatywizm
- » Stres w Chicago
- » Ryzyko korzysci
- » Wakat
- » Po goralsku
- » Polskie wesele
- » Dozynki
- » Chinski mur
- » Zdrowe posilki
- » Wobec kontroli
- » Rekordzisci
- » Korzysci z inflacji
- » W kregu wolnosci
- » Czerwcowe spotkania
- » Yeahboot
- » Zaproszenie na plaze
- » Dar niepamięci
- » Bezpieczeństwo struktur
- » Prezent na całe życie